Natura kontra moda

Dość już powiedziałem o modelach. Teraz porozmawiajmy o tobie.

Skoro jesteś mężczyzną, występuje u ciebie naturalna tendencja do odkładania się tłuszczu w środkowej części ciała. Tam pokazuje się on najpierw i pozostaje najdłużej, nawet kiedy tłuszcz z pozostałych części ciała został spalony.

Oto czemu faceci bywają rozczarowani, gdy stosują programy na utratę wagi i zauważają, że bardziej wychudły im twarze niż brzuchy. Goście z zapadniętymi policzkami, jakby przeżyli sześć miesięcy obozu przetrwania, mogą mieć całkiem okazałe „oponki miłości”.

Druga strona równania jest jeszcze okrutniejsza: kiedy odzyskasz kilka straconych kilogramów, pierwszym miejscem dla tworzenia się „garbów” będzie właśnie brzuch.

Ale zjawiska te nie są aż tak złe. Po pierwsze, natura nie bez powodu magazynuje tłuszcz na twoim brzuchu i nie robi tego wcale po to, byś czuł się upokorzony na plaży. Tłuszcz to zapas energii. Twoje ciało wykorzysta go, kiedy nadejdą chude lata. Chce, żebyś go wykorzystał. Nasi przodkowie dzięki niemu mogli przemieszczać się setki kilometrów w poszukiwaniu włochatych mamutów, które pozwolą podejść się na odległość rzutu oszczepem.

Z kolei u kobiet tłuszcz odkładany jest wokół bioder i ud, bo u nich natura chce wykorzystać go w inny sposób. Zapas tłuszczu daje gwarancję, że płód lub karmione dziecko będzie miało wystarczająco dużo pożywienia, zanim wrócą mężczyźni z mięsem mamuta.

Po skonsumowaniu mechatej zdobyczy prawie u wszystkich mężczyzn tłuszcz odkłada się w środkowej części ciała i pozostaje tam, nawet gdy zniknie już gdzie indziej. Ale ponieważ tłuszcz na brzuchu jest przeznaczony do wykorzystania jako źródło energii, zatem odpowiednio dużo wysiłku przez odpowiednio długi czas może sprawić, że się go pozbędziesz.