Zawieraj sojusze

Kiedy zaczynasz ćwiczyć, rodzina i koledzy mogą ci w tym przeszkadzać lub pomagać. Początkowy entuzjazm żony niekiedy nie trwa długo. W końcu może zacząć się gniewać, że tyle czasu spędzasz bez niej, albo może poczuć się zagrożona, widząc, jaką zdobywasz samokontrolę. Może też obawiać się, że kiedy przestaniesz być przeciętnym chuderlakiem, natychmiast zaczniesz krążyć w poszukiwaniu nowej, atrakcyjniejszej partnerki.

Przyjaciele nie będą chcieli stracić kumpla od kielicha, który zawsze przyjmował zaproszenia na prażynki i parę kufli piwa podczas oglądania meczu na ekranie telewizora. Istnieje kilka sposobów, by przeciągnąć wszystkich na swoją stronę.

Zachęć żonę albo dziewczynę, by ćwiczyła razem z tobą. Nawet jeśli nie ma ochoty na trening mięśni brzucha, może skusi się na marsz lub jazdę na rowerze.

Wykonuj ciepłe gesty. Jeśli ćwiczenie wymaga od ciebie spędzenia czasu z dala od rodziny, postaraj się to później nadrobić. Jeśli w niedzielny poranek wychodzisz pobiegać, spróbuj to wynagrodzić rodzinie, organizując później dla nich coś wyjątkowego.

Zaproś kumpli na oglądanie meczu do siebie. Przygotuj na tę okazję trochę dietetycznych przekąsek – nawet jeśli tylko ty będziesz miał na nie ochotę – i podawaj piwo z niską zawartością alkoholu albo nawet bezalkoholowe.

Znajdź partnera do ćwiczeń. Pomoże ci to zacząć treningi, a potem kontynuować program. Dzięki temu układowi ponosisz też odpowiedzialność przed kimś innym -jeśli odpuścisz sobie trening, to nie tylko robisz krzywdę sobie, ale zawodzisz także swojego partnera.

Odkryj w sobie żyłkę hazardzisty. Jeśli lubisz rywalizację, możesz pójść o zakład z przyjacielem czy kolegą z pracy, że szybciej stracisz 5 kg, zeszczuplejesz o 5 cm w pasie, ukończysz bieg na 10 km albo poprawisz swoje wyniki w wyciskaniu na ławeczce.