Siłownia na własną rękę

Decyzja zapadła – chcemy wyglądać jak najlepsi kulturyści tego świata, najlepiej medaliści, i to złoci. Spędziliśmy już dość czasu w internecie na lekturach tego co potrzeba, aby stać się kulturystą. W dodatku ostatni rok przećwiczyliśmy w domu, czy to pompki, czy drążek. Tymczasem na celowniku jest już kupiona ławeczka ze skosami, sztanga i 130kg ciężaru, plus hantle, skakanka i rowerek pokojowy. Jesteśmy zatem w domu.

Aby wiedzieć o co chodzi, nie tylko w teorii, ruszamy na spotkanie – rekonesans do miejscowej siłowni, prosząc trenera o radę i pomoc z ustawieniem treningu i diety. Całe szczęście to proste, bo trener poproszony o rady, śmiało ich udziela instruując co robić, by rosnąć właściwie.

Wracamy do domu, pakujemy ciężary na sztangę i do dzieła. Ruszamy jedną serią, później drugą, trzecią i czwartą. Jesteśmy zmęczeni? Nic podobnego. Za dużo kosztowała nas czasu ta gra wstępna, więc robimy jeszcze sześć serii, ostatnie po trzy i cztery powtórzenia. Gdy mija kwartał, zastanawiamy się, co poszło nie tak, bo widzimy kolegę po kwartale w siłowni. Okazuje się, że robił raptem trzy, cztery serie, a wygląda dużo lepiej. Czy jadł coś specjalnego? Chyba nie, najwyżej kurczaka z ryżem i warzywami.